Saturday, April 28, 2018

Manifest języka śląskiego

Czy data 27 kwietnia stanie się kolejną rocznicą do świętowania? Chyba nie, bo nie o kolejne gesty symboliczne, typowe jednak dla poprzednich epok, tu chodzi, ale o zakwestionowanie wielu pewników, nakazów, wewnętrznych przymusów.
W ramach festiwalu pod strasznym tytułem Do you speak godka Zbigniew Kadłubek ogłosił swój manifest. Natychmiast go kopiuję ze strony Radia Piekary, bo jakoś w „całym internecie” go nie widać nigdzie indziej, pod żadnym bardziej oficjalnym adresem. Jest w tym tekście impet manifestów futurystycznych, chęć rozbijania zastanych i zastałych porządków. Wolność.
Zbigniew Kadłubek
Mały manifest języka śląskiego. Zawirowały śląskie słowa.
Zawirowały i zwariowały śląskie słowa! Tysiącami! Jak motyle! Powychodziliśmy całkiem niespodziewanie dla nikogo z ciemnych, wilgotnych ajńfartōw, powyskakiwały śląskie słowa z dziejowej krzikopy. I zalśniły! Tak jasno świecą, tyle światła dają, że ze szczęścia można oszaleć.
Nasz śląski język jest niedomówieniem. Bo nie dopowiedzieliśmy jeszcze i nigdy nie dopowiemy ostatniego słowa. Może genetycznie jest śląszczyzna niedomówieniem, historycznym żartem, etnicznym wyskokiem. Może źródłem śląszczyzny jest nieporozumienie, a nie żaden mistyczny ton z seledynowego nieba. Ale nam to nie przeszkadza. O, nie! Bo co nam przeszkadza radować się z dźwięków i czystych znaczeń!
Nie przejmujemy się niczym. Absolutnie niczym. Ani brakiem uznania prawnego, ani doktrynerskimi zapędami zagorzałych głosicieli i nadzorców jedynie poprawnej śląszczyzny. Żadne doktryny śląszczyźnie nie służą. Sprowadzają na nią tylko nieszczęście. Stanęła śląszczyzna przed Trybunałem Wielkiego Lingwisty i musi się wytłumaczyć. Już nie ze swojego istnienia, bo Wielki Trybunał Lingwisty wie przecież, że ona jest. Musi się wytłumaczyć z tego, że jest taka, jaka jest. To o wiele trudniejsze: argumentować swoją koślawość, wyłuszczać krzywizny swe genealogiczne, uzasadniać cudną niekonsekwencję.
 Obecna sytuacja śląskiego języka? Nie wyliczajmy inicjatyw, działań, akcji, zabiegów wokół kodyfikacji, ustandaryzowania, popularyzowania, prawnego uznania i ochrony śląskiego języka. Trudno przedstawić zwięzły raport o stanie śląszczyzny. Gorliwość o zachowanie śląszczyzny to dla mnie coś całkiem innego niż dzisiejszy śląski puryzm, nowa batalia o kanoniczność języka śląskiego, o jego czystość. Gramatyczny i stylistyczny dogmatyzm, prędzej czy później przyczyni się do końca języka śląskiego. Do uroczystego pogrzebu śląszczyzny. Dlatego liczy się radość i festiwal gŏdanio, uroczystość pochylonego „o”. Przedzieramy się przez rozsądek i wszystkie zasady do nieskrępowanej parezji – wielkiej eksplozji wolności mówionej.
Nie chcemy złych sił, które niszczą śląszczyznę. Pierwsza siła to ta, którą znamy najlepiej: brak uznania i prawnej ochrony w państwie polskim. Druga siła, jakoś uświadomiona, ale niewielu zdaje sobie sprawę z jej niezwykłej mocy destruowania: to zadowolenie, gdy akceptuje się śląszczyznę w kontekście pewnej egzotyki i skomercjalizowanego skansenu. Trzecia to wykluczający fundamentalizm lingwistyczny samych Górnoślązaków, którzy tworzą taki śląski, który będzie jak najdalszy od języka polskiego. To ostatnie zagrożenie jest najmniej uświadomionym mechanizmem. Jest to rodzaj retroaktywnej utopii.
„Język myśli – mówi Jean Baudrillard – [język] myśli nas i myśli za nas, przynajmniej w takim samym stopniu, jak my myślimy za jego pośrednictwem (Słowa klucze, s. 8). W jakimś sensie śląszczyzna nas wymyśliła. Śląszczyzna nas wychowała, prowadziła nas do innych języków, do każdej komunikacji oraz narracji.
Śląszczyzna dla nas jest żywiołem, życiem, żarem. Dajmy się ponieść namiętności gŏdki! Puszczone w ruch komunikacyjny nowe śląskie słowa, które w przestrzeni publicznej ciągle będą nowe, bardzo nowe i nieopanowane, zrodzą nowe idee. Używanie śląszczyzny to przełom ideowy, a nie tylko możliwość posługiwania się językiem mniejszym. „Słowa bowiem niosą i rodzą idee o wiele częściej niż idee – słowa”, cytuję jeszcze raz Baudrillarda.
Śląskie słowa są drogą ku zmianom, one same są zmianą. Są ruchem ekspresji, która nas wynosi daleko. Możemy dzięki słowom śląskim szybować, możemy dzięki nim podróżować, przemieszczać się, poznawać świat, smakować go, kochać się bez pamięci. Mówienie po śląsku to szlachetne studium chmur. Ach, wiemy o ulotności tego języka. Jego niefrasobliwości względem reguł i prawideł, jego leksykalnym anarchizmie. Wierzymy w jego niezmienną zmienność. Ufamy, że po każdej rozmowie śląskie słowa można rozdmuchać na wszystkie strony świata. Jak chmury rozpłyną się po niebie, znikną na chwilę, by znowu wrócić w łagodnych obłoczkach i w nawałnicach.
Śląski ma dla nas słodki smak, nie straci nigdy smaku. Chcemy tym Festiwalem krzyknąć: Języku śląski – nasze szczęście! Bo świat rozumiemy poprzez język. Inaczej nie potrafimy. Nie do końca istotne jest jednak tutaj rozumienie samego języka. Jak mówi Emilio Betti, „słowo nie jest przedmiotem rozumienia, lecz tym, co pozwala na rozumienie i co je zapośrednicza”. Za Emiliem Bettim i za Gerhardem Ebelingiem powtarzamy: „Samo słowo – nie jako zwykła forma ekspresji jednostki, ale jako współ-dzielenie, które zakłada istnienie dwóch bytów, jako komunikacja mająca swój punkt wyjścia i dojścia, wymagająca doświadczenia i do niego prowadząca – pełni funkcję hermeneutyczną”. Śląszczyzna nasza jako współ-dzielenim oraz dialog to rękojmia rozumienia. Posługiwanie się śląszczyzną na co dzień, pisanie po śląsku, tłumaczenie na śląski – to szkoła hermeneutyki. Miłujemy śląszczyznę subiektywną. Jest ona poręką naszej autonomii myślenia, podwalinami sensów.
Siostry i bracia w śląszczyźnie, dzikość i witalność śląszczyzny jest jej największą siłą, atrakcyjnością nie tylko komunikacyjną, ale także polityczną, emancypacyjną. Śląszczyzna zamknięta w gorsecie puryzmu językowego to nieporozumienie, niedomówienie i język nie do mówienia. To także wyhamowanie ofensywności tego małego języka. To krok ku temu, by śląszczyznę kontrolować. Nie wiem jeszcze dokładnie, kto miałby ją kontrolować i jak miałby to czynić, ale wiem po co.
Być może dzieje się tak dlatego, że śląszczyzna teraz staje się porządkiem wyobrażonym, choć wcześniej była nieoswojonym zwierzęciem. Porządki wyobrażone są potrzebne, by duże wspólnoty mogły żyć razem. Lecz porządki wyobrażone to także narzędzia dyskryminacyjne. Yuval Noah Harari pisze o tym tak: „Jak sprawić, by ludzie szczerze wierzyli w taki porządek wyobrażony jak chrześcijaństwo, demokracja czy kapitalizm? Po pierwsze pod żadnym pozorem nie wolno przyznawać, że porządek ma charakter wyobrażony. Należy zawsze z całą mocą zapewniać, że ład, na którym opiera się społeczeństwo, jest obiektywną rzeczywistością stworzoną przez wielkich bogów lub prawa natury”. Jak sprawić, żeby śląszczyzna dała się wytłumaczyć naukowo, biologicznie, historycznie? – Trzeba ją włączyć do zespołu porządków wyobrażonych. Konstruowanie śląszczyzny jako porządku wyobrażonego zaczęło się na dobre…
Oczywiście, do pisania po śląsku są potrzebne reguły zapisu. Ale, jak wiemy, „pisanie jest czarem i metodą opanowania żywego słowa” (Gerardus van der Leeuw). Opanować żywe słowo to opanować jego żywioł, jego wolność, stłamsić dziarskość. Mówiony śląski ciągle na nowo wytwarzał wyrazy. Sylaby w nim odżywały i tańczyły. Chcemy śląskiego, który żyje. I rozpycha się globalnie ten śląski maluch lingwistyczny.
Gdzie jesteś języku śląski? Gdzie jesteś, moja przechadzko bez wyraźnego celu? Gdzie jesteś mój błędzie życiowy, moje szczęście? Przyczyno mojego szaleństwa i najbardziej racjonalny znaku moich czynów? Mogę do ciebie jeszcze powiedzieć, języku śląski, że jesteś moim wynajętym domem, mieszkaniem? Dasz mi jeszcze parę bezpiecznych wieczorów pełnych zapachów i marzeń? Gŏdej do mje, jak cie prosza!
Silna jest w tym tekście emocja antypurystyczna. Lingwiście i leksykografowi trudno się dostroić do takiego patrzenia na język, trochę w tej swobodzie anarchicznego, indywidualistycznego, a mniej służebnego wobec młodszych, potrzebujących nauki, by mogli odczuć swoistość swojej mowy, także w symbolicznym geście uznania lub
zerwania z uporządkowaniem, realnym.

Sokrates tańczący? Proszę bardzo.

No comments: